13.12.08

Szafiarki po lupą

O mini szafiarskim spotkaniu pisały już wcześniej BagLady, Fk_k, i Magdalene. Ja stwierdziłam, że poczekam na wyniki pracy studentek socjologii. I muszę przyznać, że mnie rozczarowały.

Po pierwsze pod względem graficznym - dla każdej z nas estetyka jest kwestią kluczową. Robimy sobie kilkanaście do kilkudziesięciu zdjęć aby zrobić to doskonałe. Albo jedziemy kilka kilometrów za miasto o bladym zimnym świcie, bo wtedy są najlepsze warunki do zdjęć. Albo poświęcamy godzinę za godziną na korektę światła, kontrastu i nasycenia barw siedząc nad photoshopem. Wybierzcie sobie cokolwiek z powyższych - efekt końcowy jest wynikiem mniejszego lub większego wysiłku. Kiedy obejrzałam prezentację zdjęcia nachodzące na tekst, czcionka bez polskich liter z doklejanymi Ś, Ć i Ź z innej czcionki, neonowa kolorystyka tła po prostu krzyczą brakiem zaangażowania. Strona graficzna prezentacji jest równie ważna niż jej treść. A czasem ważniejsza.

Po drugie dziewczęta rozczarowały mnie pod kwestią redaktorską - wszystkie cytaty pojawiające się w prezentacji są zdaniami wyjętymi z naszych konwersacji. I całkowicie wyjętymi z kontekstu, bez jakiejkolwiek korekty edytorskiej. Niektóre zdania brzmią wręcz idiotycznie, kiedy nie są z nich wycięte wtrącenia.
Trzecie rozczarowanie przyszło z wnioskami - a dokładniej z ich brakiem. Koleżanki poświęciły sporo czasu na opisywanie poszczególnych aspektów "życia" szafiarki, ale absolutnie nie pokusiły się o postawienie hipotezy odnośnie zjawiska szafiarstwa, którą mogłyby potwierdzić albo obalić. Po prostu opisały mały ułamek zjawiska.
A to przecież robi każda z nas codziennie.
A więc powiem jedno. Spotkanie było super. Super było porozmawiać z osobami, które oglądało się do tej pory na ekranie monitora. Chętnie spotkałabym się jeszcze nie raz. Ale za taką pracę socjolożki dostałyby u mnie pałę.

Blogers

29.11.08

Czarno to widzę...


Black1
Black2
Black3

sweter/sweater - Atmosphere/SH
Spódnica/Skirt - Camaieu
Buty/Shoes - Gortz 17
Pasek/Belt - New Yorker
Skórzana bransoletka/Leather barcelet - Hand Made Shop Barcelona
Kapelusz/Hat - Mały sklepik w Barcelonie/small shop in Barcelona

Zimno... ponuro....białego paskudztwa zwanego śniegiem chwilowo nie ma, ale jeszcze z pewnością wróci. A ja nie mam ochoty na nic innego, niż zapaść w sen zimowy. Dlatego też na blogu zastój. Zużycie energii ograniczam do minimum i wracając z pracy po nocy jedyne o czym marzę to położyć się spać.
Bo szczerze nienawidzę zimy...
A więc byle do wiosny.

Odnośnie zestawu - kapelusz i bransoleta to kolejne elementy moich barcelońskich zdobyczy. A kapelusz wręcz uwielbiam. Znajomi z jego powodu nazywają mnie ostatnio "majkel", ale wiem, że im się podoba, bo każdy go przymierza jak tylko ma okazję.
Spódnica z kolei ma tak doskonały dla mojej figury krój, że mam dokładnie dwie takie same, tylko w różnych kolorach. Do czarnej tylko wyszperany w ciuchach sweterek i pasek od płaszcza i czerń zaczyna nabierać wyrazu. I za to ją właśnie uwielbiam. Każdemu w czerni dobrze, ale każdy oswaja ją na swój sposób.

It cold and gloomy. White nasty stuff called snow is not here yet, but unfortunately and eventually it will show up. And all I dream of is winter hibernation. That is why I'm so lazy with adding new notes. I limit power consumption to minimum and when I come back from work all I dream is to go to sleep.
I really hates winter.
I'm just waiting for spring.
About the clothes: hat and bracelet are next part of my Barcelona's trophy. And I really loves that hat. My friends call me "Michael" because of it, but I know they love it as they try it on whenever they have a chance.
Skirt is just perfect for my figure, so no surprise I have two of them in different colors. For black one the best match is sweater hunted in trift shop and coat belt and black looks different. And it's what I love about it. Everybody looks good in black because everybody accustom it in his own way.

1.11.08

W rozjazdach

Wyszło tak przez ostatni miesiąc, że strasznie mijaliśmy się z moim prywatnym fotografem. Najpierw on za wielką wodę, potem ja w góry... A potem wywiało mnie na parę dni do Barcelony. W bardzo last minute sposób. W czwartek znajomym wypadła jedna uczestniczna wyjazdu, więc w piątek pojechałam ja. I trafiłyśmy w Barcelonie na cudowną pogodę. Jako że jechałyśmy w cztery kobiety, oczywiście zakupów nie mogło zabraknąć. Odwiedzając sklepy Desigual'a jestem całkowicie w stanie zrozumieć rozrzutność La_Comadreja. Ubrania są to niesamowite, niepowtarzalne i pewnie dłuuuugo jeszcze w Polsce niedostępne. Mogłam poszukać ubrań w tych samych vintage-shop'ach co Mireia... tak wyposażonych w teatralne stroje z przed 20 lat nie widziałam u nas nigdy... a może po prostu nie wiem gdzie szukać?
W szaleństwach po sklepach towarzyszyłam Agnieszce - grafikowi i przedniemu fotografowi. Korzystając więc z faktu, że nie mogła się ode mnie za bardzo uwolnić, wyprosiłam ją o małą sesję fotograficzną w świeżo zakupionej "motylowej" bluzce.
I do tego mało widoczna na zdjęciach bronsoletka. Mam taki mały rytuał wyjazdowy, że pod żadnym pozorem nie przywiozę z podróży bibelotów, ale zawsze staram się znaleźć bronsoletkę lokalnego, najlepiej ręcznego wyrobu.
Bluzka/ blouse - Unik/Barcelona
Spodnie/Trousers - SH
Buty (idealne na wielokilometrowe spacery) /Shoes (perfect for miles long walks) - Reebok
zdjęcia w wykonaniu/pictures by: Aga


For the past month I could not meet my private photographer. First he was beyond great water, then I went to the mountains... and Barcelona. Real last minute with 3 other girls. Which means a lot of shopping. I could check the wonderful clothes from Desigual La_Comadreja likes so much - now I understand why.I could visit the same trift-shops as Mireia. I wish there were places like that in Poland with 20 years old theater costumes. Or maybe I don't know where to look for. One of my shopping companion was Agnieszka - graphic and photographer. I'm happy to say i managed to make her to take some pictures of mine in new "butterfly effect" blouse.
And with new bracelet. I have a small vacation habit of mine to not bring any bric-bracs, but locally handmade bracelets.

22.9.08

Coffee & Cigarettes

Tak wiem.
Bardzo to niewychowawcze i wogóle ble i fuj.
Słyszałam to już wiele razy.
Jak dotąd nie pomogło.
A z kawą, jak dla mnie, smakuje wręcz doskonale.
Więc proszę o nierozpisywanie się na temat zgubnego wpływu palenia...

Na zewnątrz jest tak paskudnie deszczowo i pochmurnie, że żadne zdjęcie wyjść nie chce.
A więc dziś mała sesja w domu.
Zestaw miałam na sobie w trakcie ostatniego wypadu do Klubokawiarni.
Zdecydowanie wolę odwiedzać ten lokal w Gdyni, ale jak się nie ma co się lubi...
W Wawie miło jest zajrzeć do małej sali, gdzie przez noc całą retro 70-ties, 80-ties,90-ties.
Czyli cała muzyka nie z tego wieku.
I całkowity brak klimatyzacji, więc bezrękawnik i kamizelka to absolutnie najwięcej co mogłam na siebie włożyć.
Reszta warstw zimnochronnych została w szatni...


Coffee&Cigarettes

Na sobie mam:
Spodnie, bluzka - Promod
Buty - Gortz 17
Kamizelka - H&M
Korale - C&A

16.9.08

Gdzie się odziejesz i najesz?

ostatnio odwiedziłam miejsce z założenia doskonale wpasowujące się z moje upodobania - czyli Odzieżowe Pole Cafeteria & Store.
Z założenia.
Do cafeterii na pewno warto wpaść na kawę czy herbatę - dla tego celu miejsce idealne, ale jedzenia już raczej nie polecam.
A co do sklepu - ciekawe projektanckie atelier w piwnicy, wystrój zachęca co odwiedzenia, ale jakoś zawsze mają w sobie ich projekty coś takiego małego, co dla mnie kompletnie psuje ubiór i zniechęca do zakupu... hmm... tak samo mam z Reserved...

14.9.08

Back to 80-ties

Wersja light.
Stylizacje na lata 80-te wkradły się na wielkie wybiegi, do sklepów każdej marki. I nie narzekam. W trendach tego najbardziej kiczowatego okresu każdy może znaleźć coś co będzie pasować do jego figury, ulubionej kolorystyki, coś w czym będzie się czuł dobrze.

Ja uwielbiam w latach 80-tych proporcjonalne powiększenie górnej partii i odchudzenie dolnej. A więc rurki w połączeniu z motylowymi bluzkami to zestaw absolutnie obowiązkowy.
Dlatego jak tylko zobaczyłam tą bluzkę w NewvYorkerze stwierdziłam, że jest to absolutny must have. Cudowny morski kolor, delikatna włóczka. I od razu wiedziałam, że doskonale będzie komponować się z czarnymi rurkami, które czekały w szafie całe lato.
Wiem, te czarne czółenka mam chyba na każdym zdjeciu. Ale co ja poradzę, że pasują absolutnie do wszystkiego i są nieprzecietnie wygodne?
80-ties
Na sobie mam:
Bluzka - New Yorker
Spodnie,Top - H&M
Pasek - SH
Buty - 5th Avenue/Deichman
Bronsoletka/Kolczyki - zwykły sklep
Torebka - SH
80-ties details

Wersja hard-core za niedługo....

13.9.08

Patriot?

No raczej z Monako nie jestem.
Ale jakoś za każdym razem jak zakładałam ten zestaw w komentarzu pojawiało się patriotyczne odniesienie.
A ja po prostu lubię połączenie bieli i czerwieni. Jesień już za pasem, więc ten zestaw raczej za szybko do łask nie powróci ... czas więc pożegnać białą spódnicę i uprasowana będzie grzecznie czekać na wiosenne ciepłe dni o zapachu młodej trawy.

Patriot


Na sobie mam:
Bluzka - bazarek
Spódnica - Camaieu/bazarek
Pasek - SH
Buty - 5th Avenue/Deichman

A może ktoś ma pomysł na jesienno-zimową odsłonę takiej białej spódnicy?

5.9.08

Wyprawka Państwa Młodych

Jak to często ostatnio bywa, młoda para nie chce już dostawać 3 tosterów i 2 żelazek, tylko lecą na kasę.
Ja to akurat rozumiem, każdy sobie dobiera takie sprzęty jak chce, nie będzie musiał wykładać ręczniczków od cioci przy każdej wizytacji, a chrzestny nie będzie się rozglądał po mieszkaniu w poszukiwaniu tego cudownego zestawu wazoników, który im sprezentował.
Ja mam jednak jakiś opór do przekazywania pieniędzy w kopercie. Bo mam wrażenie jakbym wręczała bardzo ładnie opakowaną łapówkę.
A więc tym razem przygotowałam dla Państwa Młodych wyprawkę w iście szafiarskim stylu.
cała wyprawka wyglądała tak:
I znalazł się do niej odpowiedni "kuferek"

Inspiracją dla mnie przy przygotowywaniu tego prezentu była walizka Kobiety i Szycie zaś same przepisy na origami według przepisu Clubu Origami: koszula oraz sukienka

3.9.08

Ślubnie

W połowie sierpnia mój brat pożegnał się ze stanem kawalerskim. Ślub skromny, zamiast wielkiego wesela, spokojna imprezka dla najbliższej rodziny i przyjaciół....czyli 50 osób.
Pogoda dopisała prawie idealnie. Dokładnie na wyjście z urzędu zaczęło nieprzeciętnie padać, ale przed restauracją przywitało nas piękne słońce.

Sukienkę kupiłam w zeszłym roku. Od razu spodobał mi się jej gnieciony błyszczący materiał w kolorze bladego złota. W poprawkach wymagała jedynie odrobinę inwencji - góra była obszyta paskudną lamówką, która w żaden sposób nie dała się wypruć. Więc jakie są na to domowe sposoby? podłożyć. Dzięki temu zabiegowi dekolt jest odrobinę głębszy, ale za to pięknie jednolity.
Weding
Na sobie mam:
Sukienka - Vero Moda
T-bary - Milla
Szal, Naszyjnik, Kolczyki, Bronsoleta - Zwykły sklep
Tasiemka z pasmanterii

Miejsce wybrane na imprezę wszystkim bardzo przypadło do gustu. Taki widok z tarasu robi swoje:
Sea view

ps: wybierając się na drugi ślub w ostatni weekend sierpnia przygotowałam super prezent (niezkromnie się chwaląc). Obfotografowałam go dobrze, wiec zaniedługo pokażę.

29.8.08

Retrospekcja: Open'er Festival

Tak, wiem, Open'er Festival był blisko 2 miesiące temu a ja dopiero teraz wrzucam foty? A to dlatego, że słońce tak pieknie świeciło, że nie miałam serca fotografować tak mało letnich strojów. A mało letnich dlatego, że klasyką już jest, że na gdyńskim lotnisku jest nieprzeciętnie wręcz zimno kiedy tylko zajdzie słońce.
W tym roku nie przydały mi się kalosze (których tak bardzo brakowało w zeszłym), jednak kiedy teraz wyglądam za okno to cieszę się że je zanabyłam.
Bo już mnie ciągnie na grzyby.
Opener

Co mam na sobie:
Kalosze - HD
Pałatka - Demobil/ mojego mężczyzny
Sukienka w kwiaty - C&A
Afrykańska Tunika - Stradivarius
Spodnie - H&M
Japonki - New Yorker
T-bary - Milla
Żółta bluzka - Orsay
Legginsy - Intimissi
Wiązanie chusty według instrukcji BagLadyShop

21.8.08

WednesDay & Night

W środowy wieczór wybraliśmy się do Parku Sowińskiego na koncert islandzkiego zespołu Sigur Ros. Rozpływam się za każdym razem kiedy ich słucham. Ta dziwna muzyka o leniwie erotycznej nucie powoduje że rozluźniają mi się mięśnie, na twarzy pojawia się delikatny uśmiech, a jedyne o czym marzę to by położyć się na plecach i z zamkniętymi oczami chłonąć przechodzące przeze mnie fale dźwięku.
Dla mnie jest niesamowite w jaki sposób wokalista używa głosu jako kolejnego instrumentu - śpiewane przez niego teksty są zbitkiem języka islandzkiego i staronorweskiego i nie mają wielkiego sensu - ich zestawienie to kombinacja dźwięków idealnie dopasowująca się do reszty instrumentów. A dopasowuje się zwłaszcza do nietypowej gitary elektrycznej na której wokalista gra... smyczkiem.
Muszę przyznać, że jeden z najbardziej przenikliwych dźwięków jakie znam, w dobrym tego słowa znaczeniu.
Ich muzyka zachipnotyzowała i rozkołysałam liczną publiczność wypełniającą ławki oraz płytę parkowego amfiteatru. I kiedy patrzyłam po rozluźnionych twarzach o zamkniętych oczach przez myśl mi przeszło: czy zasypianie publiczności na koncertach Sigur Ros uznaje za komplement czy obelgę?


Dziś dwa zestawy - dzienny i wieczorny. Dziś po raz pierwszy testowałam zakładanie wąskiego paska na T-shirt i to jeszcze do spódnicy. Zainspirowała mnie do tego Podszewka i chyba będę takie zestawy stosować częściej. Czerwona torba to jeden z tych elementów garderoby, z którym praktycznie nie mogę się rozstać i na codzień noszę ją absolutnie zawsze i prawie do wszystkiego.
Wieczorny strój może nie jest niczym odkrywczym, ale ubrałam się ciepło (bo wieczorne chłodki już doskwierają) i wygodnie tak by nic nie zakłucało mi relaksacyjnego chłonięcia muzyki. Ciemna torba to świeży wynik zaglądania na Decobazar. Wyglądająca niczym mały tornister, w przednich kieszonkach ma nawet miejsce na długopisy. I fakt, że nie jest ze skóry kompletnie nie odbera jej uroku.

Wednesday&Night
A dziś na sobie miałam:
w dzień:
Biała Spódnica - Camaieu
Zielony T-shirt - Marks&Spencer/sh
Czerwona Torba - Witchen
Pasek, kolczyki - zwykły lokalny sklep
Białe Peeptoe - Lewski/zwykły lokalny sklep

wieczorem:
Spodnie - sh
szary swetr - H&M
Buty - Reebok
Torba - vintage/Dekobazaar

I na deser - Sigur Ros


19.8.08

Happy Birthday Dear Coco

Północ minęła więc można zacząć świetować urodziny.
Dzisiejsza solenizantka - Coco Chanel.
Nieźle się trzyma jak na 125-letnią dyktatorkę mody, która pamiętnego roku 1926-tego stworzyła nieśmiertelną małą czarną.

LBD, czyli Little Black Dress, zmieniała się od tamtej chwili z każdą dekadą, jednak nadal dla wszystkich kobiet jest absolutnym szafowym must have.

Przyłączając się do akcji "kryptonim: mała czarna" zainicjowaną na Banana Blox prezentuję więc moją niezastąpioną.

Udało mi się ją upolować dopiero na stycznionych wyprzedażach w tym roku i zapałałam do niej miłością wielką (zwłaszcza, że jest o 2 rozmiary mniejsza niż większość moich rzeczy a leży jak ulał). Zachwyciła mnie też faktem, że mimo kroju rodem z lat 50-tych, w projekcie znalazło się miejsce z przodu na dwie urocze kieszenie schowane za plisami.
Aby było trochę wiekowo do zestawu dołączyłam srebrne kolczyki po mamie, starsze niż ja, oraz srebrną bronsoletę kupioną w sklepie z antykami w Chorwacji. Dla przełamania spokojnego biegu historii dorzuciłam czarny skórzano-metalowy pas upolowany zaledwie tydzień temu w ciucholandzie.

LBD

LBD details

na sobie mam:
Sukienka - Reserved/Sale
Buty - 5th Avenue/Deichman
Pas - SH
Kolczyki - po mamie
Bronsolety - sklep z antykami w Chorwacji, India Shop

15.8.08

Musztarda po obiedzie

Pogoda jest po prostu beznadziejna, więc nie ma absolutnie szans na robienie zdjęć na zewnątrz.
A więc pozostają jako tło nasze nie do końca wymalowane ściany, jeszcze bez mebli...
Kolor żółty chodzi za mną już od dłuższego czasu. Mam go na spódnicach, bronsoletkach i kolczykach, bluzkach oraz ścianach mieszkania. Ostatnio, zainspirowana kreacją Piksi, zanabyłam w zwykłym blaszakowym sklepiku musztardowy przykrótki sweterek. Zachwycił mnie w nim nie tylko kolor, ale również włóczka z dodatkiem kaszmiru... aż przyjemniej się wtulić w kaszmirowy kaptur kiedy powiewają pierwsze jesienne wiatry.
Poniżej zestawiłam go ze spodniami H&M upolowanymi jakiś czas temu w SH, uwielbiam je za śmieszne zapięcie bez suwaka, jak to określa M. "na pieluchę". Przyznam się bez bicia, nie wiem jak takie zapięcie się nazywa, mnie kojarzy się z męskimi kreacjami z XVIII-wiecznej Anglii rodem z "Dumy i Uprzedzenia".

na sobie mam:
Musztardowy swetr - zwykły sklep
Spodnie - H&M/SH
T-shirt - New Yorker
Buty - 5th Avenue/Daichman

PS: i coś mi się widzi, że musztarda to jeden z kolorów tej jesieni... pojawił się również na Aifowym blogu.

10.8.08

Lato chyli się ku końcowi

Już to czuć, że lato ma się ku końcowi. Za dnia, kiedy słońce schowa się na chwilę za chmurami swetr na ramionach staje się coraz badziej przydatny. Wieczorem jest już niezbędny.
Ale póki jeszcze słońce choć odrobinę grzeje, będę jeszcze nosić letnie spódnice, bluzki bez rękawów i pomykać ulicami w ukochanych japonkach.
na sobie mam:
spódnica - sh
podkoszulek - New Yorkera
torebka - Noa Noa/sh
okulary - H&M
kolczyki, pasek, bronsoleta - bazarek


Przy robieniu zdjęć dzielnie asystowała i przeszkadzała Kocina zwana Miałczysławą


6.8.08

Przejście dla Pieszych

No wiedziałam, że tak będzie. Przeprowadziłam się i teraz znalezienie czegokolwiek sensownego do założenia w nowej szafie graniczy z cudem.
Dlatego na razie nic sensownego i wartego pokazania nie noszę.
Za to uczę się nosić ze sobą aparat.
Ostatnio zabrałam go ze sobą na niedzielny obiad na Nowym Mieście, do lokalu o wdzięcznej nazwie Przejście dla Pieszych.

Lokal bardziej na drinka niż na drinka niż na obiad. I przy okazji wpadłam na pomysł, coby wzbogacać gastronautowe recenzje o zdjęcia tutaj, tak by poza opisem można było zaobserwować "estetyczny aspekt podawanego posiłku".
Z czasem może zacznę dodawać zdjęcia samych lokali, choć z tego co wiem, niektórzy restauratorzy miewają problem z dzieleniem się wystrojem.

oto grillowane polędwiczki z kopytkami w sosie kurkowym
a tu sola z ryżem pod mozarellą

Jak już mówiłam, zdecydowanie lepiej wybrać się na drinki - a więc doskonałe Mojito:



Ale żeby nie było tak całkowicie bezciuchowo.
Siedząc na zebrowanym parapiecie lokalu wyglądałam przez okno i bawiłam się robiąc zdjęcia w stylu paparazzi przechodzącym ludziom.
Oto dwa warte, w moim mniemaniu, "zawieszenia oka":

"Mamuśka" uwiodła mnie cudownym warstwowym ułożeniem tuniki i spódnicy bombki. Z kolei maluteńka czarna torebka na łańcuszku jej koleżanki nadaje jej prostemu zestawowi posmaku elegancji.

Tutaj może nic szczególnego nie ma w stroju tej pary, ale spodobało mi się ich niewymuszone zgranie kolorystyczne jego zielonej koszulki i zielono-brązowego wzoru na jej topie. I szkoda, że na zdjęciu nie widać jej torebki. Piękna, duża, w musztardowym kolorze...

30.7.08

Na finishu

Remont bliżej końca niż początku ale jutro już się przeprowadzamy...
Przy okazji zrobiłam lekką selekcję ciuchów i pożegnałam się z za dużym płaszczem, za duża kurtka jest w dobrym stanie, więc pewnie przed zimą ją sprzedam. Z lekkim ociąganiem pozbyłam się kilku długo ulubionych lecz już powyciągamych sweterków i bluzek, wyszły jakieś spodnie, dwie pary butów też wyszły...
Jak nic trzeba będzie teraz nadrobić "straty" ;-)

20.7.08

Pozdrowienia z Mordoru

Ostatnio nie mam czasu na robienie zdjęć. Wytłumaczenie proste - remont w Mordorze.
Dlaczego Mordor? Bo wydawało się, że wystarczy ściany pomalować...
A tu tynk z sufitu zaczął odpadać, okna do wymiany, ściana wnęki ma co nie co z fali Dunaju..
Umordować się można. Dlatego przez ostatnie parę dni wyglądam tak:

Co mam na sobie :-)
Spodnie, Bluzka - SH
Chustka w Kotki - Sklep z rzeczami za 5 zł :-)
Maska, Super Okulary, Młot i Dłuto - Leroy Merlin
Gustowny tynk na ubraniu - wykonanie własne

13.7.08

Po co nam superbohaterzy

A więc w drodze do kina - tym razem zero ambitnego kina, czyli Hancock.
Weekend otwarcia, znaczy będą tłumy, więc zaplanowaliśmy w sobotę zakup biletów na niedzielę... a okazało się, że tak samo pomyślało całe mnóstwo ludzi, lub po prostu wszyscy uciekli na weekend z miasta, bo biletów w bród.
Więc poszliśmy w sobotę. Film, wbrew recenzją wszelkim, nie był kompletnym dnem, nawet mnie momentami rozbawił, gdzie niegdzie zaskoczył. Charlize Theron wyglądała niesamowicie - od czasu "Monster" minęło na prawdę dużo czasu.
Więc jakby ktoś miał za dużo czasu albo gotował się w upalnym mieście, polecam klimatyzowane sale kinowe w towarzystwie całkiem innego superbohatera.

A odnośnie stroju - tunikę upolowałam jakiś czas temu na ulubionym bazarku. Wpadła mi w oko ze względu na ten mały krawacik. M. mówi, że wyglądam w niej jak kobieta w ciąży, ale mężczyźni powiedzią tak chyba o każdej rzeczy, która ściśle nie opina talii...

A na sobie mam:
Buty - bazarek
Bronsoletki - C&A
Kolczyki - samodzielnie wykonane
Tunika - bazarek
Spodnia - H&M
Torba - H&M
Henna - Habiba :-)

Wędrowny Widelec

Właśnie nadrabiałam zaległości w ocenach restauracji.
A więc w skrócie mówiąc:
Jeszcze z Gdyni - Anker - ulubione miejsce na szybką pizzę jeszcze za czasów szkoły
Już w Warszawie
- Pizzeria na Nowolipkach - dobra pizza raczej na dowóz
- Nowolipie za Drzwiami - w tej samej okolicy, świetny wystrój, poprawne jedzenie, beznadziejna obsługa
- Babie Lato - Miejsce tylko dla kobiet, zwłaszcza tych żyjących w zgodzie z wagą

Jakoś nie mam ochoty gotować przy takim wyborze miejsc...

Oto malwy Malwino

Wybraliśmy się dziś wymierzyć nowe mieszkanie - lada moment się przeprowadzamy i nowy kąt trzeba doprowadzić do porządku. Malowanie, szukanie mebli, ustawianie - dla mnie czysta przyjemność.
Przed wejściem do budynku rosną piękne malwy... już tak rzadko spotyka się w mieście te kwiaty...
A pamiętam takie w ogrodzie koło domu babci na wsi...

Co mam na sobie:
Okulary - Vision Express
Torba - Troll
Klapki - Targowisko w Essairze/Maroko
Szal - Allegro
Bolerko - New Yorker
Spodnie - Zara

Widelec nad morzem

Zacznę od widelca.
W zeszły weekend byłam w rodzinnym mieście na Open'er Festivalu. W tym roku profilaktycznie sprawiłam sobie piękne kolorowo kalosze (jeszcze je pokażę) ale jak na złość nie padało. Za to było nieprzeciętnie zimno, więc kalosze przydały się do przemycania 100 mililitrowej "rozgrzewki"...
Niestety aparat już nie przeszedł, bo za duży, więc u mnie nici ze streetwear'owych zdjęć z lotniska. Ale mam nadzieję, że w sieci da się je znaleźć, bo muszę przyznać że w tym 250 tysięcznym tłumie inspiracji nie brakowało.
Ale wracając do widelca. Będąc w Gdyni zawsze odwiedziam kilka ulubionych miejsc. Ostatnio padło na restaurację Coco, której recenzję znajdziecie na stronie gastronautów. Miejsce ze smakiem w wystroju i na talerzu. Więc jeśli ktoś wybiera się do Gdyni i okolic ;-) to polecam sprawdzić gdzie w Trójmieście warto zawojować z widelcem.

28.6.08

No to siup

Wczoraj nie mogłam spać...
Właśnie wróciłam z urlopu i nadmiar snu pod afrykańskim niebem nie pozwolił mi wtulić się w swojską poduszkę.
I tak siedziałam przy komputerze, oglądając szafiarskie blogi jeden za drugim, i trzecim, i czwartym.
I po nie wiem którym zawitała mi myśl - A może ja też?

Więc też.

Szafowych zdjęć jeszcze brak, więc zacznę od mojego marokańskiego raju - niekończący się souk (targ) w Marakeshu, gdzie bogactwo gotowych potraw, półproduktów i przypraw, odzieży, obuwia i galanterii skórzanej, biżuterii i dodatków wszelakich...