29.8.09

Why the Irish Dance That Way

A więc lata już koniec. Za chwilę dzieciaki wrócą do szkoły, kasztany zaczną się sypać z drzew.
Korzystam z ostatnich słonecznych dni jak tylko mogę. Przedłużę lato wybierając się na zasłużony urlop w cieplejsze rejony Europy, ale to dopiero za 2 tygodnie.
Na razie jeszcze tu.
Ostatnio zrobiłam z 4 nowe sesje zdjęciowe, ale ze względu na nadmiar obowiązków i poważne uzależnienie od Facebookowej gry FarmVille nie znalazłam chwili na ich przejrzenie, przycięcie, poprawienie światła, kontrastu itd,itp.
Dlatego też to zdjęcie nie należy do najnowszych. Co do szarawarów to dałam się do nich przekonać Bag Lady, Bastet i Rurzowej - może nie wyglądam w nich tak dobrze jak dziewczyny ale są tak niesamowicie wygodne, że jestem w stanie poświęcić wygląd dla tego cudownego poczucia nieskrępowania. Czuję się w tym stroju znów trochę jak dziecko. Że mogę wszysto. I nie jest ważne co myślą ludzie.
Stąd też ta sesja inspirowana Aife.
Strój ten wybitnie irlandzki w kolorystyce miałam na sobie na koncercie U2. Kiedy dotarłam na miejsce i zobaczyłam ludzi z biało czerwonymi dodatkami spojrzałam na siebie i wtedy mnie olśniło - ja jestem Irlandia!!!
O samym koncercie zdecydowanie polecam poczytać u Bastet - wrażenia miałam identyczne.
Ireland
Szarawary/Harem Pants - India Shop
T-shirt - H&M
Szal/Shawl - Galeria Centrum (%)
Japonki/Flip Flops - Souk in Marakesh


So summer is ending. It's just a moment and kids will be bac to school, chesnuts will start to fall. But I still want to catch last of the warm days. I will make my summer longer going to the warmer warts of Europe, in 2 weeks time.
Since then I'm here.
Lately I've made 4 sessions, but because of lack of time and serious addiction to Faceboo game called FarmVille I have no time to go through the photos, crop them, correct light, contrast ect...
For that reason this picture si not the latest one. I let myself to be convinced by Bag Lady, Bastet and Rurzowa to wer harem pants. Maybe I don't look in it as good as girls, but those pants aro so comfy that I can sacrifice look for the most wonderful feeling of freedom. Feeling like a child again. Feeling that I can do everything. And it doesn't matter what people think.
That is why I thought of making session like Aife.
This very irish in colors set I'd on U2 concert in Chorzów. When I got there and found all those people wearing white and red accesories I looked at myself and I got enlightened - I'm Ireland!!
As for the impressions from the concert - check it on Bastet site - I felt the same.

8.8.09

Racing Stripes

Są takie dnie, kiedy świat pędzi w takim tempie, że w żaden sposób za nim nie nadążę. Że wlekę się na samym końcu peletonu z trudem oddychając ze zmęczenia.
W takie dni wiem, że już czas najwyższy na urlop. Na leniwe leżenie nad jeziorem, czytanie książki na trawie ciszę i spokój z dala od miejskich zgiełków.
Jeszcze nie teraz. Jeszcze miesiąc.
Na razie ślimaczę się w takie dnie zużywając minimalne ilości energii. I kiedy rano wstanę wreszcie po 3 przypomnieniu budzika, ta pasiasta koszula nadaje się idealnie. Jest luźna, przewiewna, sprawiająca miłe wrażenie nonszalanckiego rozleniwienia...
Moje pasiaste koło ratunkowe.

Photobucket

Koszula/Shirt - C&A
Jeans - Reserved
Buty/Shoes - New Look (Allegro)
Kolczyki/Earings - lokalny sklep/Local shop

There are days when the world runs like crazy and I feel I can not keep pace with it. I feel like I'm running at the end of the pack and I'm gasping for breath.
These are the days I know I need a vacation. Lazy days by the lake, with book and quiet time on grass far away from city turmoil.
Not now yet. One month left.
Currently I'm snaily slow and I trie to use as little energy as it's possible. When I get up in the morning after third alarm clock's call this stripy shirt is just perfect. It's loose, cool and makes me look so nonchalantly relaxed.
My stripy last resort.

4.8.09

the Mountain, the River and the Road

Bieszczady? Nie, Mazury.
Dokładnie okolice Ostródy.
W te wakacje wyrobiłam chyba rekord kursowania n trasie Warszawa-Gdynia-Warszawa. Na przełomie czerwca i lipca przemierzyłam tą trasę 4 razy... Wiem, dla zawodowych kierowców to nic wielkiego, ale ja do zawodowych kierowców nie należę. I chwilowo mam tą trasę z głowy po tym jak w czaie ostatniego powrotu zaliczyłam nieplanowany postój na mały pożar i lawetowanie do Wawy...
Samochód u mechaników a ja odkrywam uroki warszawskiej komunikacji miejskiej.
Nie jest źle, przynajmniej książki jest czas poczytać jednak tkwiąc z mieście tęsknie do takich dni jak ten na zdjęciu. Ciepło, z lekkim wiaterkiem, spontaniczne zjechanie z "siódemki" w pierwszą lepszą drogę w lesie. Spokój i delikatny szum zboża kołyszącego się na wietrze...
Istna błogość...

Mój strój to nic specjalnego, wygodne spodnie i buty do jazdy i koszula w delikatną łączkę upolowana na Szmatrix'ie. Zestaw idealny na leniwe popołudnie.

MRR
Koszula/Shirt - Szmatrix
Jeans - Reserved
Buty/Shoes - Puma

It's not Bieszczady Mountain, it's Mazury, lake district of Poland.
This summer I've st me new record of traveling on route Warsaw-Gdynia-Warsaw. At the turn of June i did it 4 times...I know that for professional drivers it's nothing special, but I'm not a professional driver. And I won't be a driver for a while as durring my last return to Warsaw I had a little stop for the fire and continuing trip with AA truck's help...
Car is at mechanic's now and I have time to acquaint myself with public transportation in Warsaw.
It's not so bad, at least I have time to read books, but staying in the city for the weekends makes be miss days like the one on the photos - those with warm gentle wind, spontanious leaving the main road to find ourselves in quiet fields waving gentle in the wind...
So blissful...
My look is nothing special = comfy pants and shoes for driving and shirt with delicate pattern that I've got from Szmatrix swap party. Perfect look for perfectly lazy afternoon.