22.2.09

Granatowy, prawie czarny

W ostatnim tygodniu byłam tak zabiegana, że przegapiłam szafiarskiego flash mob'a zainicjowanego przez Harel. Ale chyba lepiej późno niż wcale.
A więc niniejszym prezentuję vintage marynkę z mięknego, mięsistego granatowego aksamitu. W domu była odkąd pamiętam. Była ona szyta na miarę dla mojej mamy, kiedy była jeszcze w liceum. Co powoduje że marynarka ta ma blisko 40 lat. I choć dbam o nią dokładnie tak samo jak o inne moje rzeczy, jest ona w lepszym stanie niż rzeczy, które kupiłam zaledwie rok temu..

Priceless

Na sobie mam:
aksamitna marynarka/ velvet jacket - Vintage (Jan Grodek's Atelier - still existing)
biały sweter/white sweater - Stradivarius
biała spódnica/ white skirt - Camieu (prezentowana już tu i tu)
buty/shoes - New Look (allegro.pl)

Last week I was so busy, that I missed Wordrobers flash mob organized by Harel. Better late than never.
I hereby presents the vintage jacket made of soft, fleshy velvet. I remember it to be at home forever. It was sewed for my mum, when she was still in high school. Which makes it 40 years old. And even if I take care about it the same way I do with my other clothes, but it's still in better shape that ones I bought a year ago...

8 komentarzy:

  1. Cudna marynarka, prawdziwa perełka ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. marynarka świetna!! zdecydowanie zrehabilitowałaś się za spóźnienie:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie świetnie uszyte rzeczy z dobrych materiałów są ponadczasowe i zawsze idealnie wyglądają

    OdpowiedzUsuń
  4. Szukam sobie marynarki od dłuższego czasu i nie mogę znaleźć, powoli zaczęłam wątpić, ale widzę, jednak można naprawdę ładną znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam marynarki, a Twoja jest naprawdę świetna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No autentyk nie do podrobienia skoro na miare!

    OdpowiedzUsuń
  7. ja nie ma temat. weszłam sobie kiedyś z twojej stronki na gastronautów i doznałam objawienia. od dziś zaczynam się udzielać. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kilercola: niestety jest to jedna jedyna taka rzecz, jaką udało mi się znaleźć w szafie mamy... więcej takich cudów nie ma.
    Cudak: gratuluję nowego "uzależnienia" ;-) Ja, przyznam się z zarzenowaniem, już nie mogę normalnie pójść do restauracji, żeby nie zastanawiać się potem jak to opisać...

    OdpowiedzUsuń